czwartek, 30 grudnia 2010

Opowiadanie "Miłość"

Lubię pisać opowiadania i książki. Oto jedno z moich opowiadań.;)

#Miłość, nie zawsze szczęśliwa#


Spojrzałam przez okno. Znów zapowiadał się nudny dzień, w nudnej szkole, z nudnymi przyjaciółmi i nauczycielami. Jak zwykle nie miało się zdążyć nic ciekawego. A tak przynajmniej myślałam przed wyjściem do szkoły.
-Janet, śniadanie!- Zawołała mama z kuchni- Pospiesz się, zaraz wychodzimy.
-Już idę mamo!- odkrzyknęłam. Chwyciłam torbę i pognałam na dół, skacząc co dwa stopnie.
-Zjadaj szybko kanapki i chodź. Bardzo się spieszę do pracy, nie chcę by szef znów na mnie krzyczał. – mama kładzie przede mną talerz z chlebem i idzie do garażu, a ja w łapczywie zjadam kanapkę.
Kończę śniadanie, wybiegam z domu i wskakuję do auta. Mama jest już w środku. Zapinam pas i ruszamy. Jadąc samochodem myślę o dzisiejszym dniu. Zastanawiam się czy spotkam dziś kogoś fajnego, może się zakocham… Mam przeczucie że jednak ten dzień nie będzie taki nudny jak myślałam.
Moje przeczucia mnie nie zawiodły. Przed szkołom stoi grupka dziewczyn. Rozmawiają o czymś
i z wielkim podnieceniem wymachują rękami. Zaraz po wyjściu z samochodu, podbiega do mnie kilkoro przyjaciół i nadają jak najęci. Nie wiem o co chodzi. W końcu wszystko dokładnie tłumaczy mi Liza. Moja najlepsza przyjaciółka.
-Do szkoły przyszedł nowy chłopak! Ponoć jest naprawdę przystojny!- piszczy mi do ucha- Blondyn, wysoki i wysportowany. Będzie z nami chodził do klasy!
-Super.- cieszę się. Może się zaprzyjaźnimy.- Jak ma na imię?- pytam Lizę, ale ona już wcale nie zwraca na mnie uwagi.
-Sama się go zapytaj. Właśnie tu idzie.- pokazuje palcem przystojnego blondyna podążającego w naszą stronę.
-Hej, jestem Eric, a ty?- spogląda na mnie pytająco.
-Och…- na chwilę mnie zamurowuje, ale zaraz odpowiadam- Cześć… Jestem Janet. Mhm… słyszałam że będziemy razem chodzić do klasy.- Nie wiem od czego zacząć rozmowę. Liza miała rację. Chłopak jest naprawdę przystojny. Ma jasne, pocieniowane włosy, długą grzywkę, seksownie opadająca na oczy i wysportowaną sylwetkę. Oczy warte grzechu i najsłodsze usta na świecie, dopełniają świetnie dobrane dżinsy i T-shirt.
-Tak. Oprowadzisz mnie po szkole. Jestem tu pierwszy raz i nie znam okolicy.- uśmiecha się przyjaźnie, tym samym zwalając mnie z nóg.
I tak zaczęły się nasze spotkania. Po tygodniu zaprosił mnie na pierwszą ratkę. Okazał się chłopakiem z moich marzeń. Moim własnym księciem na białym koniu. Miał poczucie humoru, był miły i sympatyczny. Wszyscy go lubili i miał wiele przyjaciół. Jedyne co mnie denerwowało, to to, że patrzyły na niego wszystkie dziewczyny i zazdrościły mi chłopaka. Na szczęście on nie zwracał na nie uwagi. Liczyłam się tylko ja.
Chodziliśmy ze sobą przez cały rok.
Jednak pewnego dnia coś się zmieniło. Chodził smutny, rzadko się ze mną spotykał i prawie wcale nie żartował. Wystraszona zapytałam czy coś jest nie tak, i szybko tego pożałowałam.
-Niedługo wyjeżdżam.- mruknął pod nosem, unikając mojego spojrzenia.
-Ale jeszcze wrócisz?- szepnęłam i przygryzłam dolną wargę.
-Nie… Rodzice chcą wrócić do Londynu. Mówią że tam miałem lepszą szkołę i przyjaciół.- odpowiedział patrząc na nasze splecione dłonie.
Do oczu napłynęły mi łzy. Jedna z nich spłynęła mi po policzku. Otarł ją wierzchem dłoni i mocno mnie przytulił.
-Nie płacz. Będę do ciebie dzwonił i pisał każdej nocy. Postaram cię jak najszybciej odwiedzić.- pocałował mnie w czoło.
-Dlaczego nie starałeś się namówić rodziców byście nie wyjeżdżali!- pisnęłam i otarłam łzy.
-Naprawdę, starałem się, ale oni i tak postawili na swoim. Wyjeżdżam tydzień po zakończeniu roku szkolnego.
-To tylko trzy tygodnie!
- powiedziałam płaczliwym tonem i pociągnęłam nosem.
-Nie martw się. Spędzimy je razem a potem będę do ciebie przyjeżdżał i postaram się żebyś nie tęskniła.
Następne trzy tygodnie spędziłam na płakaniu w poduszkę i użalaniu się nad sobą. Po wyjeździe, Eric dzwonił bardzo często. Potem telefony dzwoniły coraz rzadziej, aż w końcu zupełnie ucichły.
Po kilku latach spotkałam Erica w Londynie. Studiowałam tam wiec znów zaczęliśmy się spotykać. Jednak on bardzo się zmienił, a może to ja byłam inna. Niestety po miesiącu ze sobą zerwaliśmy. I więcej się nie widzieliśmy.

1 komentarz:

  1. Jakie smutne ;(
    Aż płakać mi się chciało.
    Do opowiadań masz dziewczyno talent :)

    OdpowiedzUsuń